poniedziałek, 19 maja 2014

Pokolenie Y - czy cierpliwość jest kluczem do sukcesu?

Podczas ostatniej wizyty w rodzinnym mieście udałem się do jednego z najstarszych, lokalnych zakładów fryzjerskich. To taka moja tradycja, by się tam strzyc. Zwłaszcza, że mam duże zaufanie do umiejętności tamtejszych "mistrzyń nożyczek". Poza tym oczekiwaniu w kolejce smaczku dodaje możliwość przysłuchania się rozmowom klientów i właścicielek męskiego salonu fryzjerskiego. Wiadomo w końcu, że fryzjer, obok dzielnicowego sklepiku spożywczego, jest dla starszego pokolenia tym, czym dla młodych dzisiaj Facebook czy Twitter. To miejsce spotkań, wymiany poglądów  i plotek. Prawdziwa skarbnica wiedzy!

To był zwyczajny dzień, który leniwie płynął mi na przeglądaniu miejscowej prasy drugiej kategorii w oczekiwaniu na moją kolej do strzyżenia. Pamiętam, że z powodu braku lepszego zajęcia strasznie wciągnął mnie artykuł o problemach budżetowych małej, żuławskiej gminy. Duże bezrobocie, niskie wpływy do skarbca... Szara codzienność, która w obliczu wszechobecnej nudy wydawała się materiałem co najmniej dla Forbesa. I wtedy, gdzieś na drugim planie, ale dosyć wyraźnie, padły słowa dudniąc echem po całym lokalu "... i wie Pan co? Ja to tutaj pracuje od początku. Już czterdzieści dwa lata!". Wychyliłem nieśmiało głowę znad czarno-białego papieru o charakterystycznym formacie, by zidentyfikować autora tych słów. W tym samym momencie zobaczyłem fryzjerkę, która z nostalgią, opowiadała o tym, jak ten świat wyglądał na początku lat siedemdziesiątych.

Generacja Y - kim jesteśmy?


Cztery dekady, dwa ustroje polityczne, jedenaście turniejów o puchar świata w piłce nożnej i ponad czterdzieści (będących ostatnio na topie) konkursów Eurowizji. Wyobrażacie sobie tyle lat w jednym miejscu, strzygąc tych samych ludzi w dokładnie ten sam sposób?

My, dwudziestoparolatkowie, szumnie okrzyknięci przez media generacją Y jesteśmy inni. Dla nas rutyna jest czymś abstrakcyjnym. Stałość i powtarzalność nie wzbudza w nas poczucia bezpieczeństwa. Wręcz przeciwnie - wywołuje irytacje i jest czymś od czegoś za wszelką cenę chcemy uciec.
 
My, pokolenie Y jesteśmy inni i lubimy to podkreślać. To my mamy ambicję, to my mamy odwagę. W końcu to MY jesteśmy wykształceni i pewni siebie, by zrobić coś wielkiego! Tylko ciągle nam się nie udaje. Dlaczego? Bo chcemy zmian tu, teraz, natychmiast. Dla nas jednostka czasu "za rok, za dwa" jest bliższa latom świetlnym niż miesiącom.

5 przykładów, że kluczem do sukcesu jest cierpliwość


Po wyjeździe do Londynu do moich rąk trafił wiosenny numer Tech City News, w którym Adam Westbrook przypomina historię znanych przedsiębiorców oraz wynalazców. Brytyjski dziennikarz stawia ciekawą tezę. Według niego fundamentem sukcesu, zapomnianym przez młode pokolenie, jest cierpliwość.Jesteście ciekawi kto swoją determinacją zrealizował swoje cele?

1. Leonardo da Vinci

Słynny renesansowy twórca, którego nazwisko jest dziś synonimem kreatywności i innowacyjności, przez 16 lat zmagał się z namalowaniem jednego ze swoich największych dzieł - Ostatniej wieczerzy!






2. John Coltrane


Legenda jazzu ćwiczył grę na saksofonie codziennie po kilka godzin, by swój pierwszy hit wypuścić dopiero po 17 latach!








3. Tiger Woods

Wydaje się, że jeden z najlepiej zarabiających na świecie sportowców i antybohater nie tak dawnej seksafery, jest wyjątkiem potwierdzającym regułę. Nic bardziej mylnego!

Chociaż Woods po swoje pierwsze trofeum sięgnął w wieku 22 lat to faktem jest, że treningi tej elitarnej dyscypliny rozpoczął w wieku dwóch lat! Dopiero po dwudziestu latach osiągnął swój cel.


4. Pixar

Firmy też muszą być cierpliwe. Twórcy animacji zdobyli sławę w 1995 roku po stworzeniu megahitu Toy Story. Na sukces kalifornijskie studio musiało czekać jednak od 1979 roku, czyli przeszło 16 lat od czasów założenia!

5. Harrison Ford


Hollywoodzka gwiazda znana z legendarnych ról Hana Solo z klasycznej trylogii "Gwiezdnych Wojen" czy Indiany Jonesa. Nim jednak nastąpił przełom w jego karierze aktor nie bał się podejmować pracy jako stolarz, by utrzymać swoją rodzinę. Harrison Ford w  "Star Wars" zagrał dopiero w wieku 32 lat.







A jak to jest według was? Brakuje nam tej cierpliwości czy nie? Znacie jakieś inne przykłady, gdy sumienne dążenie do celu opłaciło się po wielu latach?

Maciej Biegajewski
maciej.biegajewski@gmail.com
@biegajewski

wtorek, 29 kwietnia 2014

Startupowy Londyn, czyli koty, sery i internety

"Niezwykłe rzeczy dzieją się w Londynie!" - tak w najnowszym wydaniu Tech City News Boris Johnson, burmistrz stolicy Zjednoczonego Królestwa, zachwala maniakom technologii tę metropolię. Faktycznie, w tym sloganie trudno szukać pięknych, marketingowych, ale pustych obietnic. Niczym geekurysta (geek+turysta ;-) ) miałem przyjemność uczestniczyć w jubileuszowym spotkaniu LEGup, gdzie mogłem poczuć namiastkę życia w startupowym sercu Europy.


Czym jest LEGup?

Satysfakcja z obecności na imprezie londyńskich twórców aplikacji i gier była równie duża, co dotarcie do miejsca, w którym się odbywała. O ile dla londyńczyków podróż do Google Campus była po prostu rutynową przejażdżką do centrum, tak dla 22-letniego gościa z Polski, który potrafi zgubić się na Dworcu Centralnym w Warszawie, była to wyprawa porównywalna z wyczynem Fileasza Fogga. Na szczęście w dobie GPS i z pomocą uprzejmych Brytyjczyków obyło się bez wielogodzinnego krążenia po obych dzielnicach.


To tyle z dygresji włóczęgi-austostopowicza :-) Jesteście ciekawi czym jest LEGup?

LEGup (London Educational Games) to grupa, której celem jest łączenie i integrowanie osób zaangażowanych i zainteresowanych tematyką tworzenia edukacyjnych gier i aplikacji. Często jest inicjatorem spotkań i wydarzeń mających promować twórców i pomagać rozwijać ich produkty. Nie czuję się wystarczająco kompetentny, by opowiedzieć więcej na temat tej inicjatywy, więc zachęcam do odwiedzenia ich strony.

Jak znalazłem się na imprezie urodzinowej?

Jak już mieliście okazję przeczytać - zawsze, ale to zawsze szukam okazji, by wpaść na szkolenie albo spotkanie i poznać nowych ludzi, którzy dzielą się swoimi zajawkami. Nie inaczej było w Londynie. Zresztą byłby to niewybaczalny grzech odwiedzić największe centrum biznesowe świata i nie poczuć atmosfery branży!

W Londynie jest dosłownie wydarzenie na wydarzeniu związane z nowymi technologiami. Nie powinno to dziwić, skoro w tej metropolii działa w tym sektorze blisko 35 000 przedsiębiorstw zatrudniających około 156 000 osób (sic!). Problemem związanym z wybraniem odpowiedniego wydarzenia był więc raczej ich nadmiar. Szczęśliwym trafem udało mi się znaleźć zapowiedź spotkania podsumowującego 3-lecie istnienia LEGup i po kontakcie z co-founderką Kirsten Campbell Howes (dzięki Bogu za twittera!) mogłem przygotowywać się do pierwszego międzynarodowego spotkania w mojej karierze ;-)

Koty i programowanie

Pierwszym prelegentem, który wystąpił podczas spotkania była Joe Twist, CEO UKIE. Joe opowiadała o swoich pasjach - kotach i grach. Wszyscy doskonale wiemy, że koty ratują i podbijają internety, ale połączenie tych dwóch rzeczy i odnalezienie tak trafnych porównań między programowaniem, a czworonożnymi zwierzętami chadzającymi własnymi ścieżkami było dla mnie co najmniej zaskakujące. I wcale nie chodzi tylko o samotność (stereotypowe forever alone programistów ;-) ) czy indywidualizm kotów.

Temat bardzo ciekawy, a dużo więcej dowiecie się z tego artykułu ze strony The Guardian.


Koty, myszy, ser i ciężarówka

Kolejną gwiazdą wieczoru był Rob Davis z Playniac. Ku uciesze zgromadzonej publiczności Rob poinformował, że zagramy w grę o kotach, myszach i serze. Brzmi dziwnie? Dziwniejsze było to, że wszyscy technomaniacy na dobre półgodziny zapomnieli o wirtualnych świecie i swoich mobilnych urządzaniach (tak, istnieją jeszcze gry, które nie wymagają najnowszego iPhona i dostępu do internetu)! Gra nazywa się "Cat on yer head" i, całkowicie szczerze, była jedną z najzabawniejszych i angażujących gier towarzyskich w jakie grałem. Zadaniem tej nieskomplikowanej rozgrywki miało być ukazanie w zrozumiały sposób mechanizmu gier.

W skrócie - zasady gry są dziecinnie proste. Jest tłum, jest kot i są myszy. Kot oczywiście łapie myszy, a gryzonie lgną do sera. Bycie kotem albo bycie myszą jest "przekazywane" z jednej osoby na drugą poprzez dotknięcie ręką i głośne powtarzanie "cat, cat, cat..." bądź analogicznie "mouse, mouse, mouse..." (nie pytajcie - sprawdźcie na video). Coraz dziwniej? To dopiero preludium do dalszej zabawy :-) Jej prostota pozwala na dowolną modyfikację, co wzbudza jeszcze większą radość uczestników i pozwala zupełnie zmienić jakość rozgrywki. Tak więc szybko dodaliśmy sery, które musiały zjeść myszy zanim zostały złapane przez kota, ustawiliśmy pułapki na myszy, a przejście między rzędami patrolowała ciężarówka, która czekała na nieostrożnego kota przebiegającego przez jezdnie. Polecam obejrzeć na youtube jak wyglądała nasza rozgrywka i wypróbować na kolejnej imprezie!



Koty, memy i język hiszpański

Wisienką na torcie imprezy urodzinowej był Ben Whately, COO firmy Memrise, który przekonywał w jaki sposób koty mogą pomóc w nauce języka hiszpańskiego. Zaprosił nas przy okazji do przetestowania najnowszej inicjatywy - CatAcademy. Memrise dzięki zabawnym memom, które łączą się z użytecznymi frazami w języku obcym pozwala z humorem i efektywnie zapamiętywać nowe wyrażenia. Koncepcja ta została opracowana na podstawie wieloletnich badań psychologicznych, socjologicznych, pedagogicznych i lingwistycznych i wydaje się sensowna. Potwierdza to także popularność aplikacji.


Piwo, chipsy i przekąski

Impreza nie mogła się obyć oczywiście bez mniej oficjalnej części, podczas której piwo i przekąski umilały wymianę poglądów. Świat startupów, który znam pod tym względem się nie różni. I bardzo dobrze, bo atmosfera luzu i pasji sprawia, że mam ochotę na częstsze odwiedziny takich wydarzeń.
 

A kolejne już za miesiąc. Oczywiście chodzi o infoShare!

PS. Co warto sprawdzić i kogo warto obserwować na twitterze?

@campbellhowes - założyciel @edugameshub
@Doctoe - CEO @uk_ie
@playniac

Catonyerhead.com
Kanał edugameshub na Yb z nagraniami prezentacji
Blog edugameshub - pozwolił mi odświeżyć pamięć o przebiegu LEGup :)


Maciej Biegajewski
maciej.biegajewski@gmail.com
@biegajewski

wtorek, 15 kwietnia 2014

Personal Branding Polska, czyli wielkie WOW.

Muszę przyznać, że jestem szczęściarą, do tego mocno uzależnioną od facebooka. Ale gdyby nie moje uzależnienie, pewnie nie zobaczyłabym konkursowego posta od Personal Branding Polska i nie wygrałabym wejściówki na konferencję.

#tyle wygrać



Ale o co chodzi?

Personal Branding Polska to wydarzenie skierowane do mikro i małych przedsiębiorstw z województwa pomorskiego. Ja nie jestem właścicielką przedsiębiorstwa (jeszcze nie!), ale żywo interesuję się wszystkim, co może przydać się do rozkręcenia własnego biznesu.

Jak było? 

Szkolenie rozpoczęło się o godzinie 9:30 w Olivia Business Centre, naszej perełce na mapie dynamicznie rozwijającego się Gdańska. Pomysłodawczynią i pierwszą prelegentką była pani Anna Szubert. Kobieta o niesamowitej wiedzy, z ukończonymi certyfikatami w USA, wykładowca akademicki i prelegentka wielu prestiżowych konferencji. Jej wykład poświęcony był budowaniu marki własnej osoby - bo tym jest personal branding w skrócie. 

"Nieważne, co o Tobie mówią teraz, ważne, co powiedzą po Twoim wyjściu z pokoju". 

Przemawiała Olga Długokęcka, dziennikarka TVN24. Mamy ogromną szansę pojawić się na żółtym pasku informacji, tylko musimy wiedzieć jak :) 

Poznałam Bartosza Cicharskiego, właściciela Gdańsk z dołu. Jak wypromować siebie w sieci - czyli personal branding oczami blogera.

PS. Na swoim blogu poleca miejsce, gdzie można zjeść pyszne pierogi. Byłam, spróbowałam, również polecam. Jeśli macie na nie ochotę, sami sprawdźcie, gdzie to jest :) 

Michał Leszczyński z GetResponse opowiedział, dlaczego ważne jest prawidłowe zarządzanie e-mail marketingiem i jakie korzyści to za sobą niesie. Mogę Wam zdradzić, że każda złotówka zainwestowana w profesjonalny e-mail marketing może przynieść zysk rzędu 280 zł. Chyba warto? :)

Ewa Piwkowska, "władca słowa i internetów" w agencji reklamowej opowiedziała, jak prawidłowo bawić się słowem, aby zainteresować potencjalnego klienta.

Ciekawostka:
Dlaczego nie wolno używać "Witam" w mniej lub bardziej oficjalnych e-mailach? Od zawsze było to dla mnie bolączką  i unikałam tej formy, ale nigdy nie pamiętałam, jak uzasadnić moje przekonanie. Teraz już wiem. "Witam" stosujemy wyłącznie wtedy, kiedy witamy kogoś w naszych drzwiach. Koniec kropka. 
Poprawne formy to "Dzień dobry", "Dobry wieczór", "Szanowny Panie/Szanowna Pani". 

W zastępstwie za Igę Hintz, dziennikarkę i redaktorkę wp.pl swoją obecnością uraczyła nas Kasia Piętka, marketer zajmujący się social media w Implix. Opowiedziała, czego nie robić na facebooku. 
No niestety, zdjęcia małych kotków nie pozwolą nam wygrać Internetów. 

I wielka niespodzianka! Monika Czaplicka zupełnie spontanicznie pojawiła się i uraczyła na 10-minutowym wykładem streszczającym jej książkę "Zarządzanie kryzysami w social media". Polecam jej fanpage Kryzysy w social mediach wybuchają w weekendy.

Książka jest już w drodze, wesprze moją branżową biblioteczkę :)

No i najważniejsze: networking. Poznałam mnóstwo osób, które prowadzą już swój biznes i chętnie pomogą tym mniej doświadczonym.

Studia studiami, ale czasami można poświęcić jeden wykład, aby znaleźć się w zupełnie innym świecie. Jak widać, okazji jest mnóstwo ;-) 

piątek, 11 kwietnia 2014

Marketing partyzancki, czyli jaki?

W środę miała miejsce konferencja z cyklu "Psychologia i Biznes" na Wydziale Nauk Społecznych UG. Nie byłam na niej :)
Ale bonusem do konferencji były warsztaty - na jeden z nich udało mi się zapisać. Był to warsztat z marketingu partyzanckiego, ale w ujęciu nietypowym. 

KLUCZOWE PYTANIE: Jak student może go wykorzystać do budowania wizerunku swojej osoby jako marki? 

1) Facebook jest Twoją wizytówką + co raz pojawi się w sieci, zostaje tam na zawsze.

To proste stwierdzenie powinno stać się mottem co niektórych lokalnych celebrytów :) Pewnie każdy z Was ma wśród znajomych osobę, która wrzuca całą masę fotek z pleneru ze znajomkami, z pobytu w toalecie, udostępnia obrazki z kotkami, pracuje w "Szlachta nie pracuje" i ukończyła "Wyższą Szkołę Lansu i Baunsu". Badania nie kłamią - 75% rekruterów pierwsze kroki kieruje do social media - facebook.com, LinkedIn, Goldenline - to trzy pierwsze wymieniane przez nich portale. Wystarczy wpisać nazwisko w Google, a można znaleźć wiele ciekawych informacji. Co pomyśli o Tobie potencjalny pracodawca, gdy w Internecie znajdzie zdjęcia z mocno zakrapianej imprezy, półnago i w nieciekawym towarzystwie? Oczywiście ten obraz jest przejaskrawiony, ale zdjęcia, które pojawiają się np. na wiocha.pl? Ktoś komuś je zrobił :) A wykasowanie zdjęcia czy kompromitującego wpisu nic nie zmieni. 
Wniosek? Zacznij od budowania swojego wizerunku w social media. 

2) Market your life. Potraktuj siebie jak produkt. 

Brzmi to poniekąd przedmiotowo, ale uwierz, że jesteś produktem. W dzisiejszych czasach musisz dobrze siebie sprzedać, aby ktokolwiek zechciał Cię zatrudnić. Twój potencjalny pracodawca staje się klientem Twoich usług. Konkurencja nie śpi, a rywalizacja na rynku pracy każe nam stawać na głowie, żeby dostać porządną, wymarzoną pracę. 
Tutaj też warto wrócić do punktu pierwszego - skoro jesteś produktem, to należy budować swoją markę - Twój wizerunek. 

3) Wyróżnij się!

Pokaż pracodawcy, że Twoja propozycja jest unikalna. Że nikt inny nie spełni jego oczekiwań lepiej niż Ty. Weźmy taki młotek. Po co klient go kupuje? Żeby mieć kolejne narzędzie? Nie. Żeby zawalało miejsce w garażu? Nie. Żeby wbić gwoździa? Też nie! Po to, żeby przybić coś do ściany. Jest to jego potrzeba, a Ty proponując mu kupno młotka, rozwiązujesz jego problem z chęcią powieszenia obrazka. Tak samo jest z Tobą - każdy teraz potrafi pracować w grupie, każdy umie się komunikować, jest kreatywny, pomysłowy, każdy ma ukończone studia, znajomość dwóch języków i umiejętność obsługi komputera... Wymieniać można sporo. Znajdź w sobie coś, co wyróżni Cię spoza innych i zaproponuj swojemu klientowi rozwiązanie jakiegoś problemu. 

Więcej Wam nie zdradzę ;-) Natomiast zachęcam do bywania na takich spotkaniach. Cały warsztat był bardzo inspirujący, zachęcający do dyskusji i przede wszystkim przeprowadzony przez specjalistę, praktyka, a przede wszystkim sympatyczną osobę - Magdalenę Pawłowską, właścicielkę agencji PR Insource. To już kolejne moje spotkanie z panią Magdą i jak zawsze moje oczekiwania zostały zaspokojone. Wierzę, że nie ostatnie ;-)




piątek, 21 marca 2014

Karierosfera 2014, czyli jak ominąć etap kwalifikacji i wygrać płatne praktyki

Informacja późno, bo późno, ale jeszcze nic straconego. Do 24 marca (czyli najbliższego poniedziałku) trwa I etap ogólnopolskiego konkursu Karierosfera 2014. Biorąc w nim udział możesz wygrać płatne praktyki w jednej z pięciu renomowanych firm (m.in. PZU Życie, ING Bank Śląski, EY czy PwC). Co zrobić żeby wygrać? Przede wszystkim do poniedziałku wypełnij test na stronie www.karierosfera.pl, by móc zakwalifikować się do II etapu.

Później wszystko leci już z górki - test pisemny wypełniany tego samego dnia i w tym samym miejscu przez wszystkich, którzy się zakwalifikowali dalej. Potem pozostaje finałowe case study, po którym można zakasać rękawy i ruszyć do pracy w wymarzonej firmie.

Test podczas I etapu nie jest zbyt wymagający i wykonanie go zajmuje mniej niż 10 minut. Potrzebujesz jedynie chęci, wiedzy ogólnobiznesowej i trochę informacji związanych z dziedziną, którą wybierzesz. Tych ścieżek jest sześć: prawo, prawo podatkowe, finanse w przedsiębiorstwie, sprzedaż, IT w bankowości i audyt. Do II etapu przechodzi około 60% uczestników, więc jest o co walczyć!

Pomysłodawcą i głównym organizatorem konkursu jest Studenckie Stowarzyszenie WIGGOR z Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu. Etap lokalny koordynuje Koło Naukowe Public Relations UG z Wydziału Ekonomicznego w Sopocie. Kierunek Pasja został jednym z patronów medialnych trójmiejskiej Karierosfery. Tym samym blog znalazł się w elitarnym gronie, gdyż patronatem honorowym całej akcji został m.in. Prezydent Miasta Gdańsk, prezydent Gdyni oraz prezydent Sopotu.

Przy okazji zapraszam serdecznie do wzięcia udziału w specjalnie przygotowanym szkoleniu ze specjalistami z firmy Accenture Polska. Szczegóły na Facebookowej stronie wydarzenia.


piątek, 28 lutego 2014

7 rad, jak uczynić pobyt w restauracji przyjemniejszym

Czy zdarzyło ci się potraktować kelnera z góry? Nie byłeś zadowolony z obsługi? Czy to rzeczywiście wina kelnera czy twojego podejścia? Oto 7 rad jak uczynić pobyt w restauracji przyjemniejszym. Dużo zależy od was!



  
1. Przywitajcie się. Bądźcie kulturalni 

To niby oczywiste, a jednak zdarza się, że goście wchodzą niczym w amoku. Nie odpowiadają na kelnerskie powitanie, szybko zajmują miejsca i krzyczą „poda nam Pani karty!”. Niezbyt miło. 

Nie zwracajcie się do kelnera na ty.  Nie jest Waszym sługą. 



 
 2. Pamiętaj, że nawet najlepszy kelner ma dwie ręce! 

Mimo,że kelnerzy doszli do perfekcji w noszeniu większej ilości rzeczy niż jesteście sobie w stanie wyobrazić to i tak nie są w stanie przynieść wszystkiego naraz. Bądźcie również wyrozumiali dla młodych kelnerów, którzy noszą np. po dwa talerze. Pamiętajcie, że niejednokrotnie musieli zejść ze schodów otworzyć sobie drzwi, a przy tym wszystkim uniknąć poparzenia. Potraficie? 

3. Weź pod uwagę ilość gości 

Czasem restaurację są przepełnione. Czasem któryś z klientów potrzebuje, więcej uwagi, zadaje mnóstwo pytań, lub jego zamówienie jest bardziej skomplikowane. Cierpliwości! Pamiętajcie, że sami chcecie być perfekcyjnie obsłużeni, bez pomyłek, z uśmiechem i bez pośpiechu. 

4. Pamiętaj, że opóźnienie rzadko spowodowane jest winą kelnerki

To nie kelnerka przygotowuje dania! Czasem napoje, ale dania nie! Więc jeśli długo czekacie, upewnijcie się, że wszystko jest w porządku, ale bez zbędnych pretensji skierowanych do obsługi. Pomyślcie czy sami chcieli byście słyszeć skarg, które powinien usłyszeć wasz kolega z pracy.


5. Składaj zamówienia, kiedy wiesz na co masz ochotę

Oczywiście kelner jest po to, aby wam doradzić i na pewno chętnie to zrobi. Nie ma jednak potrzeby wołania kelnera aby słuchał waszego "hmmm, no nie wiem, hmmm..." lub patrzył jak chcecie jeszcze poczytać kartę. Zwłaszcza, gdy inni klienci czekają.

6. Nie zostawiaj po sobie bałaganu

Kelnerzy sprzątają dokładnie stół po waszym wyjściu. Bez względu na to czy piliście kawę, czy jedliście dwudaniowy obiad z deserem. Zawsze, ale to zawsze stół wycierany, krzesła ustawiane. Nie znaczy to jednak, że popiół na całym stole lub pieprz i sól rozsypana specjalnie przez dzieci w formie zabawy (tak, to się zdarza) jest w porządku.

 7. Zostaw napiwek 

Wiem, że to kwestia wielu dyskusji, ale pamiętajcie, że stawka kelnerska jest naprawdę niska, a 10% to niewiele. Jeśli jesteście w grupie, zrzucie się. Nikt z was z tego nie odczuje, a kelner tak :)

czwartek, 20 lutego 2014

Gdzie szukać bezpłatnych szkoleń w Trójmieście?

   
Lubisz szukać alternatywnych możliwości rozwoju i jesteś głodny wiedzy? Wolisz spotkania i rozmowy z praktykami niż suchą teorię? Dobrze trafiłeś. Mam podobnie, a dzisiaj chciałem się z tobą podzielić, gdzie zaglądam w poszukiwaniu ciekawych i wartościowych szkoleń. Ponadto są one bardzo często bezpłatne. 

Od czterech lat mieszkam w Gdańsku, więc siłą rzeczy ograniczę się do trójmiejskich inicjatyw. Jeżeli znasz warte odwiedzenia strony albo masz ochotę podzielić się wskazówkami z innych miast - zapraszam do komentowania lub na facebookowy fanpage.

1. Business Link Trójmiasto

źródło zdjęcia: gwe24.pl

Tutaj bywam chyba najczęściej. Praktycznie co tydzień odbywają się tam warsztaty w ramach Business Trainingów. Przyciągają one zarówno początkujących, jak i nieco bardziej doświadczonych przedsiębiorców. Ze spotkań dowiesz się przede wszystkim w jaki sposób prowadzić i rozwijać swój biznes, poprawisz swoje umiejętności miękkie, a także zaczerpniesz wiedzy na temat najnowszych trendów.


2. Inkubator Starter

źródło zdjęcia: blog.inkubatorstarter.pl

Moim zdaniem flagowym przedsięwzięciem Gdańskiego Inkubatora Przedsiębiorczości są cykliczne, poniedziałkowe spotkania Creative mornings. Prelekcje znakomitych gości na przeróżne tematy (UX Design, social media marketing czy identyfikacja wizualna marki) o poranku przy filiżance kawy i smacznych kanapkach to idealny początek tygodnia. Warto zabrać ze sobą garść wizytówek. Sesja networkingowa sprzyja nawiązywaniu nowych kontaktów!


3. Instytut Kultury Miejskiej

źródło zdjęcia: www.bezpieczenstwokobiet2012.pl

Zastanawiałem się czy ta instytucja będzie pasować do mojej listy, ale ostatecznie zdecydowałem się ją tutaj umieścić. W IKM byłem dwa lata temu na szkoleniach w ramach projektu Active Citizens. Warsztaty i wykłady kierowane są głównie do NGOs (organizacji pozarządowych), a w ich trakcie można podnieść swoje kompetencje z zakresu zarządzania projektem, pozyskiwania funduszy, mediacją czy organizowaniem pracy zespołowej.

4. 3Camp

źródło zdjęcia: anblog.pl

"Trzykamp" to regularne spotkania pasjonatów IT. Mimo to szeroki wachlarz poruszanych tematów pozwala na znalezienie dziedziny wiedzy, którą można z korzyścią poszerzyć nie będąc programistą. Czasem jednak zbyt techniczny język informatyków może nam przeszkadzać, ale warto podjąć wyzwanie i poznać świat wirtualny "z drugiej strony lustra".

5, Gdański Park Naukowo-Technologiczny, Pomorski Park Naukowo-Technologiczny

źródło zdjęcia: tvp.pl

Obie prężenie działające instytucje wymieniłem razem. Osobiście preferuję PPNT (zawsze wydaje mi się, że GPNT jest jakoś nie po drodze, mimo że mieszkam w Gdańsku), ale warto sprawdzić też atrakcje organizowane przez GPNT. Dwa nowoczesne budynki, spora przestrzeń dla Startup'ów i inspirujące spotkania skupiające się głównie na promocji postawy przedsiębiorczej, nowych mediów i innowacyjnych rozwiązań

6. Koła Naukowe

Public relations szkolenia z praktykami gdańsk

Trójmiasto jako ośrodek akademicki nie może narzekać na brak inicjatyw ze strony samych studentów. Ja pozwolę sobie zareklamować trzy koła naukowe.  

Koło Naukowe Public Relations działające na Wydziale Ekonomicznym UG w Sopocie od czterech lat organizuje raz w miesiącu spotkania "PRosto na szczyt". Do tej pory znani goście, tacy jak Jan Kreft, Marek Ścibior czy Jacek Kotarbiński, dzielili się swoją wiedzą między innymi na temat kreowania wizerunku w polityce, skutecznych prezentacji czy etyki w marketingu. 

Podobne warsztaty z praktykami na Wydziale Ekonomicznym organizowane są przez Koło Naukowe e-Biznesu. Dowiecie się na nich jak od podszewki wygląda praca Project Managera lub o najnowszych trendach w UX designie.

Inną ciekawą organizacją studencką jest Koło Zarządzania IT z Politechniki Gdańskiej. Ich projekt "Praktycy na Politechnice" cieszy się dużą popularnością i przyciąga na sale wykładowe wielu zainteresowanych zarówno zarządzaniem projektem czy analizą biznesową, ale także tworzeniem swojego wymarzonego produktu za pomocą metody Lean Startup.


***

To z pewnością tylko ułamek wszystkich możliwych miejsc, gdzie można zdobyć cenne umiejętności za darmo. Jeżeli znasz coś jeszcze wartego uwagi - podziel się tym z nami!

Maciej Biegajewski
maciej.biegajewski@gmail.com

poniedziałek, 3 lutego 2014

6 sposobów na szybszą i efektywniejszą naukę

Jedni mają ją dobrą, ale krótką. Inni wybiórczą albo dziurawą jak szwajcarski ser. Niektórzy za to wydają się władać nią niczym ponadnaturalną, niemal boską umiejętnością. O czym mowa?
   
Oczywiście o pamięci.

Autor:  Randy Mora/YCN | Źródło: The Guardian


Z pamięcią nigdy nie było u mnie najlepiej. Niby świetnie przypominałem sobie mało istotne wydarzenia sprzed kilku lat, ale co z tego, skoro nieraz zdarzało mi zrywać się w środku nocy z krzykiem przerażenia i rozsadzającą umysł myślą „TO TRZEBA BYŁO ZROBIĆ NA JUTRO!”.

Z drugiej strony potrafiłem czytać i uczyć się pewnych rzeczy godzinami, by w trakcie egzaminu poczuć, że tam, gdzie powinny znajdować się moje szare komórki intensywnie pracujące nad rozwikłaniem zadań jest świeżo wylany, szybkoschnący beton. Kojarzycie to uczucie?

Będąc świadomym tego, że dobra pamięć nie jest moją mocną stroną, a uczenie zawsze przychodziło mi z trudem, postanowiłem spróbować to zmienić. W zeszłym tygodniu wziąłem udział w szkoleniu z technik szybkiego uczenia się. Efekty kilkugodzinnej gimnastyki lewej i prawej półkuli za pomocą wszystkich zmysłów są ciekawe. Chciałbym podzielić się z wami moimi wrażeniami i dać kilka wskazówek jak zacząć. W końcu najlepszym sposobem nauki jest uczenie innych!

Głowa bez pamięci jest jak twierdza bez garnizonu


Pamięć dla wielu osób może być bardzo abstrakcyjnym pojęciem. W końcu jest to jedna z najpotężniejszych zdolności ludzkiego umysłu. Jak w takim razie zdefiniować pamięć? Z pomocą przychodzą podręczniki do psychologii mówiące o pamięci jako zdolności do rejestrowania i ponownego przywoływania wrażeń zmysłowych, skojarzeń, informacji. Określają ją także jako aktualną wiedzę na temat przeszłego zdarzenia (A.P. Sperling).

Wspomnianą w tytule akapitu twierdzą w tym wypadku jest raczej nie głowa, a mózg. Ludzki umysł jest centrum zarządzania i bankiem przyswojonych informacji. Jego dwie półkule są ściśle wyspecjalizowane. Dzięki lewej mamy zdolność myślenia analitycznego, logicznego, posługiwania się językiem i przyswajania oraz stosowaniu nauk ścisłych. Prawa część mózgu to z kolei myślenie holistyczne (uniwersalne, całościowe), intuicja, kreatywność, a także sztuka i muzyka. Mózg ludzki składa się z biliona (1 000 000 000 000) komórek nerwowych i, generalizując, im częściej będziemy przywoływać jakiś ślad pamięci, tym będzie on silniejszy i więcej impulsów będzie przekazywał. Im więcej takich ścieżek i połączeń utworzymy, tym efektywniejszy będzie przepływ informacji. 

Źródło: Huffington Post 

Jesteście ciekawi ile takich połączeń jest w stanie wytworzyć nasz mózg? Jedna zaledwie komórka nerwowa w mózgu jest w stanie wytworzyć 1028 ścieżek z innymi komórkami. Samodzielnie zatem policzcie jak ogromne są możliwości naszego mózgu :-)

Mnemotechnika


Badania i kult pamięci ma swoje początki w starożytności i pochodzi (jak wiele innych mądrych rzeczy) z antycznej Grecji. Mnemosyne, była w mitologii greckiej boginią i uosobieniem pamięci, matką dziewięciu muz znającą przeszłość, przyszłość i teraźniejszość. Dzisiaj na jej cześć nazwano mnemotechnikę (lub mnemonikę) czyli technikę ułatwiającą zapamiętanie, przechowywanie i przypominanie sobie informacji.

Mnemotechnika zakłada zaangażowanie w procesie uczenia się wszystkich zmysłów i niektórych emocji (w myśl zasady „poczuj to, zobacz to, pokoloruj to, zażartuj z tego, nadaj temu symbol, uporządkuj to i baw się tym”).
 

Jakie mnemotechniki poznałem do tej pory?


  1. Super numer, czyli przypomnij sobie swoje skojarzenia z cyframi

Jest to prosta technika, która polega na przypisaniu do poszczególnych cyfr symbolu, który nam się z nią kojarzy. I tak 2 może być łabędziem, 8 bałwanem, a 9 odlatującym balonikiem. Wszystko zależy od ciebie.

Jak możecie zastosować super numer? To przydatne narzędzie przy zapamiętywaniu poszeregowanych rosnąco zadań na liście lub ciągu kilkunastu cyfr (np. numer konta bankowego, PESEL czy NIP). Kluczowe jest wyobrażenie sobie abstrakcyjnej historii, w której z biegiem wydarzeń będą pojawiać się symbole cyfr w odpowiedniej chronologii.
  1. Cyfernetyka – zapamiętaj każdą datę
Dzięki tej metodzie „pamięciowi magicy” potrafią bić rekordy w zapamiętywaniu. System ten udoskonalano przez ponad 300 lat, a jako pierwszy jego teorię przedstawił Stanisław Mink von Wennsshein w połowie XVII wieku. Podobnie jak w Super numerze poszczególnym cyfrom przyporządkowujemy wybrane spółgłoski wg poniższego schematu:

0 – Z, S, C
1 – T, D
2 – N
3 – M
4 – R
5 – L
6 – W, F
7 – K, G, H
8 – J
9 – P, B


By zapamiętać na przykład datę Odkrycia Ameryki przez Kolumba (1492) dobieramy kolejne spółgłoski i uzupełniamy je samogłoskami tak, by powstały wyraz trwale skojarzył nam się z tym wydarzeniem – TuRBaN (Krzysztof Kolumb miał dotrzeć do Indii i zobaczyć turbany, a ostatecznie znalazł się w Nowym Świecie).

Gdy nie możemy łatwo znaleźć skojarzenia możemy popuścić wodze fantazji i wziąć pierwsze lepsze słowo które przychodzi nam do głowy i „umieścić” je w kontekście danego wydarzenia historycznego. Oto przykład, który znalazłem w notatkach z ćwiczeń: Bitwa pod Cedynią (972), czyli BeKoN i wizja dzielnych polskich wojów uzbrojonych i ochranianych przez zbroje z płatów bekonu ruszających z furią przez podmokłe tereny na germańskiego przeciwnika.

Według mnie to jedna z metod wymagających treningu wyobraźni. Nad tym muszę intensywnie popracować. Biorąc jednak pod uwagę dokonania mistrzów zapamiętywania – warto poświęcić na to wolny czas.
  1. Akronimy i akrostychy
Czasami, by prawidłowo odpowiedzieć na pytanie wystarczy podpowiedź „pierwszej litery”. Tutaj z pomocą przyjdą nam akronimy (słowa utworzone z pierwszych liter wyrazów wchodzących w skład grupy zapamiętywanej) i akrostychy (zdania utworzone za pomocą pierwszych liter z danej grupy).

Przykładów jest wiele i pewnie sami możecie kilka podać. Mi do gustu przypadły: Czemu Patrzysz Żabo Zielona Na Głupiego Fanfarona (kolory tęczy – czerwony, pomarańczowy, żółty, zielony, niebieski, granatowy, fioletowy) czy dobrze znany studentom kierunków medycznych wierszyk Łódka płynie, księżyc świeci, trójgraniasty groszek leci, na trapezie trapeziku wisi główka na haczyku (układ kości nadgarstka: łódeczkowata, księżycowata, trójgraniasta, grochowata, czworoboczna większa, czworoboczna mniejsza, główkowata, haczykowata). No i mój hit z lekcji historii w podstawówce i gimnazjum – Na siedmiu wzgórzach piętrzy się Rzym (753 p.n.e. - data założenia Rzymu).

Sam przy okazji ostatniej sesji miałem okazje skorzystać z tej metody i pokonałem między innymi swoją niemoc w zapamiętywaniu funkcji różnych instytucji, instrumentów. Teraz chyba już do końca życia zapamiętam, że funkcje obligacji to … KLOP! (kredytowa, lokacyjna, obiegowa, płatnicza).

  1. Metoda Symonidesa, czyli Rzymski pokój lub metoda miejsc...

zwana także pałacem pamięci. W tej metodzie wykorzystuje się narzędzie wzroku, które pomaga w procesie zapamiętywania. Odkrył ją według mitu Symonides z Kreos. Starożytny poeta pewnego razu cudem uniknął śmierci podczas jednej z wystawnych uczt, podczas której runął strop. Dzięki temu, że Symonides przed opuszczeniem biesiady zapamiętał, gdzie siedzieli współbiesiadnicy można było zidentyfikować ofiary.

Ta drastyczna historia stała się inspiracją do stworzenia narzędzia zapamiętywania za pomocą miejsc. By zapamiętać duże partie materiału powinniśmy kojarzyć je ze znanymi miejscami. W trakcie szkolenia przy okazji omawiania anatomii ssaków przemierzaliśmy korytarze i pomieszczenia w budynku, gdzie odbywały się zajęcia.

Bardzo istotna jest wizualizacja, która jest pewnego rodzaju treningiem wyobraźni.

  1. Mapa myśli

Według mnie to jedna z najpopularniejszych technik „wspomagania” zapamiętywania. Kto z nas nie miał do czynienia z mind mappingiem? Co najdziwniejsze wprowadza je do swojego kanonu nawet polski system edukacji (choć równie nieefektywnie co burze mózgów...). 

 
Mapowania myśli są specyficznym sposobem przedstawiania tego, co dosłownie siedzi nam w głowach. Połączenie tradycyjnego notowania (myślenie analityczne, słowa i liczby) z kolorami, symbolami, efektami trójwymiarowości skutkuje synergią między lewą i prawą półkulą mózgową. Potęguje to efekty uczenia się właśnie w ten sposób.

Istnieje kilka zasad tworzenia takich mapy, z którymi warto się zapoznać. Do niektórych należą: najważniejsze słowa są oznaczone najwyraźniej, używaj różnych wielkości i stylów liter czy umieszczaj na mapie myśli nie tylko same fakty, ale także problemy, skojarzenia.

  1. Myślenie pytajne

Mieliście przypadek, że świetnie znaliście dany materiał, ale tak samemu z siebie ciężko wam się o nim mówiło? Dopiero, gdy ktoś zadał konkretne pytanie wasz język się rozwiązywał, a trafne odpowiedzi wprost wysypywały się z ust. Dobrze zadane pytania pozwalają znaleźć nam prawidłową odpowiedź, często niestandardowe, ale równie (a często nawet bardziej) skuteczne rozwiązanie.

***

Była to moja pierwsza styczność z technikami szybkiego uczenia się i zapamiętywania i choć niektóre z nich wydają się być intuicyjne i pewne elementy mają powszechne zastosowanie to warto zgłębić ten temat. Ja miałem małą próbkę możliwości mnemotechnik w ciągu ostatniego tygodnia i jestem pozytywnie zaskoczony. Dzięki temu postowi usystematyzowałem i przypomniałem sobie część informacji. Postaram się w kolejnych wpisach dzielić się moimi doświadczeniami w rozwijaniu pamięci i zdolności uczenia się.

Tworząc ten wpis opierałem się na materiałach Agnieszki Peć-Soszki (www.szkoleniazpasja.pl), podręczniku do psychologii Abragama P. Sperlinga oraz poczciwej i uwielbianej przez studentów cioci Wikipedii :-) 

Macie własne sposoby na ćwiczenie pamięci i zwiększanie skuteczności nauki?

Maciej Biegajewski
maciej.biegajewski@gmail.com