poniedziałek, 19 maja 2014

Pokolenie Y - czy cierpliwość jest kluczem do sukcesu?

Podczas ostatniej wizyty w rodzinnym mieście udałem się do jednego z najstarszych, lokalnych zakładów fryzjerskich. To taka moja tradycja, by się tam strzyc. Zwłaszcza, że mam duże zaufanie do umiejętności tamtejszych "mistrzyń nożyczek". Poza tym oczekiwaniu w kolejce smaczku dodaje możliwość przysłuchania się rozmowom klientów i właścicielek męskiego salonu fryzjerskiego. Wiadomo w końcu, że fryzjer, obok dzielnicowego sklepiku spożywczego, jest dla starszego pokolenia tym, czym dla młodych dzisiaj Facebook czy Twitter. To miejsce spotkań, wymiany poglądów  i plotek. Prawdziwa skarbnica wiedzy!

To był zwyczajny dzień, który leniwie płynął mi na przeglądaniu miejscowej prasy drugiej kategorii w oczekiwaniu na moją kolej do strzyżenia. Pamiętam, że z powodu braku lepszego zajęcia strasznie wciągnął mnie artykuł o problemach budżetowych małej, żuławskiej gminy. Duże bezrobocie, niskie wpływy do skarbca... Szara codzienność, która w obliczu wszechobecnej nudy wydawała się materiałem co najmniej dla Forbesa. I wtedy, gdzieś na drugim planie, ale dosyć wyraźnie, padły słowa dudniąc echem po całym lokalu "... i wie Pan co? Ja to tutaj pracuje od początku. Już czterdzieści dwa lata!". Wychyliłem nieśmiało głowę znad czarno-białego papieru o charakterystycznym formacie, by zidentyfikować autora tych słów. W tym samym momencie zobaczyłem fryzjerkę, która z nostalgią, opowiadała o tym, jak ten świat wyglądał na początku lat siedemdziesiątych.

Generacja Y - kim jesteśmy?


Cztery dekady, dwa ustroje polityczne, jedenaście turniejów o puchar świata w piłce nożnej i ponad czterdzieści (będących ostatnio na topie) konkursów Eurowizji. Wyobrażacie sobie tyle lat w jednym miejscu, strzygąc tych samych ludzi w dokładnie ten sam sposób?

My, dwudziestoparolatkowie, szumnie okrzyknięci przez media generacją Y jesteśmy inni. Dla nas rutyna jest czymś abstrakcyjnym. Stałość i powtarzalność nie wzbudza w nas poczucia bezpieczeństwa. Wręcz przeciwnie - wywołuje irytacje i jest czymś od czegoś za wszelką cenę chcemy uciec.
 
My, pokolenie Y jesteśmy inni i lubimy to podkreślać. To my mamy ambicję, to my mamy odwagę. W końcu to MY jesteśmy wykształceni i pewni siebie, by zrobić coś wielkiego! Tylko ciągle nam się nie udaje. Dlaczego? Bo chcemy zmian tu, teraz, natychmiast. Dla nas jednostka czasu "za rok, za dwa" jest bliższa latom świetlnym niż miesiącom.

5 przykładów, że kluczem do sukcesu jest cierpliwość


Po wyjeździe do Londynu do moich rąk trafił wiosenny numer Tech City News, w którym Adam Westbrook przypomina historię znanych przedsiębiorców oraz wynalazców. Brytyjski dziennikarz stawia ciekawą tezę. Według niego fundamentem sukcesu, zapomnianym przez młode pokolenie, jest cierpliwość.Jesteście ciekawi kto swoją determinacją zrealizował swoje cele?

1. Leonardo da Vinci

Słynny renesansowy twórca, którego nazwisko jest dziś synonimem kreatywności i innowacyjności, przez 16 lat zmagał się z namalowaniem jednego ze swoich największych dzieł - Ostatniej wieczerzy!






2. John Coltrane


Legenda jazzu ćwiczył grę na saksofonie codziennie po kilka godzin, by swój pierwszy hit wypuścić dopiero po 17 latach!








3. Tiger Woods

Wydaje się, że jeden z najlepiej zarabiających na świecie sportowców i antybohater nie tak dawnej seksafery, jest wyjątkiem potwierdzającym regułę. Nic bardziej mylnego!

Chociaż Woods po swoje pierwsze trofeum sięgnął w wieku 22 lat to faktem jest, że treningi tej elitarnej dyscypliny rozpoczął w wieku dwóch lat! Dopiero po dwudziestu latach osiągnął swój cel.


4. Pixar

Firmy też muszą być cierpliwe. Twórcy animacji zdobyli sławę w 1995 roku po stworzeniu megahitu Toy Story. Na sukces kalifornijskie studio musiało czekać jednak od 1979 roku, czyli przeszło 16 lat od czasów założenia!

5. Harrison Ford


Hollywoodzka gwiazda znana z legendarnych ról Hana Solo z klasycznej trylogii "Gwiezdnych Wojen" czy Indiany Jonesa. Nim jednak nastąpił przełom w jego karierze aktor nie bał się podejmować pracy jako stolarz, by utrzymać swoją rodzinę. Harrison Ford w  "Star Wars" zagrał dopiero w wieku 32 lat.







A jak to jest według was? Brakuje nam tej cierpliwości czy nie? Znacie jakieś inne przykłady, gdy sumienne dążenie do celu opłaciło się po wielu latach?

Maciej Biegajewski
maciej.biegajewski@gmail.com
@biegajewski